Ryby w wodzie nie są rozmieszczone równomiernie. To jedna z pierwszych informacji i nauk jaka wynosimy z początków wypraw wędkarskich. Jedzie więc wędkarz nad wodę i zanim rozłoży sprzęt zastanawia się gdzie pod powierzchnią kryje się najwięcej pożądanych przez niego ryb? Na nic sprzęt warty krocie i przynęty najsmaczniejsze jeśli podane w bezrybne miejsce. Wędkarz ów ma do wyboru dwie drogi:

1. Zanęcić ryby.Sprawić by przypłynęły i żerowały tam gdzie wędkarz sobie tego zażyczy. W skrócie: Wybiera miejscówkę patrząc na brzeg i wodę. Tak aby było mu wygodnie dojść i operować wędkami ale również aby woda była odpowiednia. Nie za płytko, nie za głęboko no i ważne aby unikać przeszkód w które mogły by wpływać holowane ryby. Na koniec sypie smakołyki do wody

2. Znaleźć miejsce gdzie aktualnie żerują ryby.
Taką drogę zazwyczaj wybieram ja. Dlaczego?
Pewnego słonecznego lata w poszukiwaniu nowych wędkarskich wrażeń udałem się nad starą zalaną kopalnię piachu. Woda krystalicznie czysta, mnóstwo roślinności wodnej. Wszędobylskie słonecznice, szczupaczki i wzdręgi sprawiały jakbym patrzył na ogromne akwarium. W pewnym momencie nieopodal mnie zauważyłem dwa liny zajęte tarłem. Wtedy już wiedziałem, że wkrótce wrócę tu z wędkami. Tak też się stało. Kierowany chęcią aby jak najszybciej poznać gatunki i zwyczaje ryb zarzuciłem dwie wędki. Jedna na grunt a druga spławik z przynęta w toni. Po chwili spławik zatańczył. Raz po raz wyciągałem niewielkie wzdręgi i płocie, lina natomiast złowić się nie udało. Przez kilka dni aż do znudzenia gdzie nie zarzuciłem zestawu brały wzdręgi. Odpuściłem. Na jesieni przyjechał kolega z kilkuletnim synkiem, początkującym wędkarzem. Poprosił abym pokazał mu jakieś łowisko gdzie dzieciak coś złowi. Przypomniały mi się te wzdręgi. Następnego ranka stoimy nad wodą ze spławikówkami. Trzech wędkarzy trzy spławiki. Zaraz się zacznie – powiedziałem…. Zaraz się zacznie – powtórzyłem po godzinie ciszy… Żadnych brań…Kolejne, ostatnie już kule zanęty lądują w wodzie. Chyba sie nie zacznie – pomyślałem. Co się mogło stać z rybami? Kolega też zaniepokojony gdyż chłopakowi znudziło się bezczynne patrzenie w nieruchomy spławik. Postanowiłem wybrać się na zwiad dookoła zbiornika. Zrobić rozeznanie i odpocząć od marudzenia. Kiedy dotarłem nad niewielką zatoczkę z płytką wodą, którą od południa zacieniał las zauważyłem na wodzie małe kręgi. Kręgi które pojawiały się w różnych miejscach. Są ryby! Niemal krzyknąłem i wróciłem po kompanów. Zaledwie 100 metrów od nas roiło się od wzdręg które brały raz za razem. Po kilkunastu minutach ciągłych połowów ryby zaczynały się płoszyć a brania ustawać. Nie mielimy już zanęty. Sypnąłem do wody garść piachu, wzdręgi zainteresowały się tym co wpadło do wody i znów wróciły w łowisko.

Gdybym ich nie znalazł twierdzilibyśmy, że w wodzie nie ma ryb.

Inna podobna sytuacja również miała miejsce tamtej jesieni. Wybrałem się na niewielkie podłużnego kształtu jeziorko w poszukiwaniu szczupaka. Setki rzutów różnymi przynętami przyprawiły mnie jedynie o ból ręki, pleców i palców. Brak kontaktu z rybą. Dochodziłem już do końcówki jeziorka gdzie dwa równoległe brzegi zbliżyły się do siebie już na odległość kilkudziesięciu metrów. Po drodze spotykałem wędkarzy którzy tak jak ja nie mieli szczęścia tego dnia. W pewnym momencie usłyszałem po drugiej stronie pluski w małej zatoczce pośród zatopionych pni. Drobnica skakała po powierzchni a coś zbierało je zaraz po tym jak wracały do wody. Raz za razem coś nieźle się tam wypasało. Wyglądało jak ataki bolenia na ukleje. Niestety z miejsca gdzie byłem nie było możliwości posłania tam przynęty spinningowej a przejście na drugą stronę wiązałoby się z półkilometrową przeprawą przez krzaki dzikiej róży, jeżyn i trzciny. Postanowiłem wrócić tam z żywcówkami następnego dnia. Nastał kolejny ranek. Dotarłem nad jeziorko i idę w upatrzone miejsce. Napotkani wędkarze opowiadają, że ryby tu już niema. A ja wiem, że jest bo wczoraj widziałem ataki. Po męczącej drodze i przedzieraniu się przez nieprzebyte chaszcze znalazłem się nad zatoczką. Tak jak poprzedniego dnia od drobnicy się gotowało a drapieżniki stołowały się w najlepsze. Zarzuciłem pierwszą żywcówkę. Spojrzałem na druga wędkę po czym na wodę by znaleźć dla niej miejsce. W tym momencie spławik znikł pod wodą. Krótki hol i szczupak ok 50 cm już na brzegu. Zarzuciłem wędkę po raz drugi. Sięgnąłem po drugą. W tym momencie znów znika spławik. Kolejny szczupak. Szczupaki w granicach 40-60cm brały tak często, że nie miałem czasu na rozstawienie drugiej wędki. A w tym samym czasie po drugiej stronie jeziorka wędkarze bez jakichkolwiek zdobyczy uznawali jeziorko za wymarłe.

Takie historie i podobne zapewne przydarzyły się i Wam. Jak wiemy wszystko w przyrodzie ma jakiś powód. Zacząłem się zastanawiać dlaczego akurat wtedy? Dlaczego akurat tam? Pytania mnożyły się. Co nimi kierowało? Natura. To natura nimi kierowała. Ryby tak jak inne stworzenia potrzebują schronienia, odpowiedniej temperatury i przede wszystkim pożywienia.

Udowodnione zostało na podstawie różnych nie powiązanych ze sobą badań, że obserwacja przyrody, analiza zachowań zwierząt, ich przyczyn i skutków, jak również tego jak sobie radzą w różnych sytuacjach zwiększa iloraz inteligencji osoby obserwującej i analizującej. Osoby takie łatwiej radzą sobie w życiu z problemami, podejmują lepsze decyzje i są o wiele spokojniejsze i zdrowsze.

Dlaczego więc nie połączyć pożytecznego z przyjemnym? Obserwujmy przyrodę, ryby i ich środowisko. Będzie to miało dobry wpływ n nas i nasze sukcesy wędkarskie.

A Wy wolicie nęcić czy szukać?